Przypadkiem wpadło mi w „ręce” zdjęcie sprzed czterech lat. Ależ to były osobliwe czasy! wyszliśmy wtedy ze szpitala po pół roku, mieliśmy super wygodne mieszkanie, wokół siebie całą armię pomocnych ludzi, a mimo to było nam ekstremalnie trudno. Awaria goniła awarię. Aby wziąć dziecko na ręce, trzeba je było najpierw odplątać. Odwiedzający nas przyjaciele byli zdezorientowani ciągłymi alarmami julkowych maszyn.
JAKOŚ przez to przeszliśmy.
Julek jest już duży i mierzymy się z problemami innej generacji. Przede wszystkim z komunikacją. Julek ma dużą potrzebę mówienia, a że potrafi wypowiedzieć zaledwie kilka słów, efekt jest taki, że ciągle mówi to samo, a co drugi komunikat dotyczy osiołka. Inne problemy dotyczą Julkowej upartości. Na przykład dziś Julek postanowił, że nasz stoliczek nocny powinna zdobić wieża zbudowana z wytłoczek po jajkach. I niech ktoś spróbuje się mu sprzeciwić!
Mimo takich i innych wyzwań dnia codzienniego, nie tęsknimy za czasami ze zdjęcia.
Wuef
Gdyście chcieli wiedzieć, co wyjątkowo wyjątkowe dzieci robią w poniedziałki. Otóż mają wuef między innymi