Już prawie tydzień jesteśmy w domu. Choć właściwie powinnam napisać, że w domu to raczej bywamy.
Nauczyliśmy się, że epizody pomiędzy jedną hospitalizacją, a drugą trzeba maksymalnie wykorzystywać. Bo to i Julek rozwija się lepiej, gdy mu się nowych bodźców dostarcza, i reszta rodziny może trochę popróbować żyć jak inni.
W skrócie: wszyscy zdrowi, pogoda piękna, koronawirus się pochował, korzystamy z uroków Wielkopolski.
Oryginalny
Należę raczej do osób miewających zachwiane poczucie własnej wartości. Na szczęścia synek nie ma tego problemu. Zasadniczo nie odmawia popisowych min w blaskach fleszy. Do zdjęć ustawia się w pierwszym rzędzie. Wczoraj siostra pyta, co takiego wyjątkowego było w tym...