Pierwszy raz przyjechaliśmy z Warszawy sami, bez szofera i koguta na dachu. Dzieci spały grzecznie. Wprawdzie respiratorowi było za gorąco, a koncentrator tlenu miał za mało energii, ale nic to.
Nie było nas blisko 5 tygodni. Nawet domek zdążył się za nami stęsknić…
W CZD spotkaliśmy kilka baaardzo dzielnych dzieciaków, które mimo swoich chorób potrafią się śmiać, bawić, uczyć.
Czapki z głów!!!