Za nami 3 miesiące na intensywnej terapii. W tym czasie przeżyliśmy tyle przygód, że gdybym była lepszym pisarzem mogłabym napisać książkę. I nie chodzi o to, że byłaby to tylko opowieść mrożąca krew w żyłach. Bynajmniej!
Bo przy Julku doświadczyliśmy wiele dobroci, ciepła i empatii. Panie Położne z ITN były dla nas jak Rodzina (sorry, Rodzino, nie czuj się urażona). To z nimi spędzaliśmy wigilię i Sylwestra. I z nimi dzieliliśmy najtrudniejsze, ale i najbardziej wzruszające momenty. Jedna z Pań przyniosła Julkowi skarpetki – nie ze szpitalnego magazynu, ale z domu. Inna zrobiła Julkowi własnoręcznie kartkę z życzeniami świątecznymi. Panie Położne nawet poza dyżurami dowiadywały się o stan Julka. Były dla nas źródłem wiedzy i ostoją spokoju. Pomagały myśleć do przodu.
Za wspólnie spędzony czas i za osobiste zaangażowanie DZIĘKUJEMY wszystkim Paniom Położnym Intensywnej Terapii Noworodków, a w szczególności Pani A i Pani B.
Saneczki
Preferuję jednak saneczki.